Czy zdarzyło ci się siedzieć nad pustą kartką lub monitorem komputera, w duchu wymyślając od najgorszych swojej inspiracji, która właśnie raczyła zastrajkować? 😉 Kursor miga natrętnie, irytująco. Wzdychasz, sprawdziłaś już maile i Facebooka, wypiłaś którąś z rzędu kawę czy herbatę, po raz kolejny zapatrzyłaś się w okno i potarmosiłaś kota… a ekran przed tobą nadal świeci niezmąconą bielą. Może nawet zachowujesz się wtedy jak Joe Fox (Tom Hanks) w filmie „Masz wiadomość”, usiłujący napisać wiadomość do Kathleen (Meg Ryan), wciąż kasujący kolejne zdania, bo nie wie, co tak naprawdę chce powiedzieć.
Pisanie powieści jest trochę jak układanie puzzli
Dla mnie pisanie powieści ma coś wspólnego z układaniem puzzli. Niektóre sceny po prostu pojawiają się w mojej głowie kompletne i bogate. Wypływają spod palców wprost na ekran monitora. Takie pisanie jest jak magia, pełne inspiracji i fascynujące. Sceny, które powstają w ten sposób nie biegną jedna po drugiej, znajdą się w różnych miejscach książki. Są jak większe fragmenty dużego obrazka puzzli. Nazywam je scenami-kotwicami. W układance puzzli był by to na przykład biegnący koń, ta jedna szczególna chmura, drzewo… Od razu wiem czym są i w którym miejscu się znajdą. Tylko, na tym pisanie się nie kończy, tak samo, jak układanie puzzli. Teraz trzeba wypełnić wolne przestrzenie pomiędzy nimi, zespolić je w jeden duży obraz pełen szczegółów i głębi.
Sceny – kotwice
Wypełnianie pustych przestrzeni, to właśnie te momenty, w których często zagryzam wargi i warczę na stojący w miejscu kursor. Co poprowadzi czytelnika od jednej ważnej sceny do drugiej? Co musi się wydarzyć, by tok akcji był zrozumiały i wciągający? Co musi zostać powiedziane? Ile czasu ma upłynąć między tymi scenami-kotwicami? Zastanawiam się, szukam, kombinuję, aż w końcu znam te wszystkie odpowiedzi… Tylko teraz muszę sprawić, by poznał je również czytelnik.
Problem polega na tym, że wiem co musi się wydarzyć, ale nie wiem jak… nie widzę jeszcze scen, nie mam na nie pomysłu. To moment, w którym łatwo się rozproszyć, poddać, odłożyć pisanie nawet na długie tygodnie. Ale nie musi tak być. Mam na to pewien sposób 😉
Notatki pisarskie – rewelacyjny sposób na brak weny
Powiem ci, jak pracuję z pisarskimi notatkami. Dla mnie to świetny sposób na brak weny. Nie chodzi o jakiekolwiek notatki, wspomniałam już o tym w poprzednim artykule – „Jak napisać książkę do końca roku – 7 wskazówek od pisarek”.
1. Lokalizacja pustych przestrzeni
Najpierw czytam to, co już napisałam i patrzę na mój spis scen. Tak! Gdy piszę, od razu tworzę spis scen, to niesamowicie pomaga poruszać się po własnej powieści 😉 Zaznaczam, gdzie mam luki w historii, gdzie trzeba coś dopisać.
Gdybym pisała „Władcę Pierścieni” (co za piękna myśl! 😍), może miałabym taki moment pomiędzy przybyciem hobbitów i Aragorna do Rivendell, a wyruszeniem Drużyny Pierścienia na południe. W książce to dwa rozdziały. W pierwszym Frodo musi wrócić do siebie po ataku Nazguli, spotkać się z Gandalfem i usłyszeć o jego przygodach, oraz spotkać się z Bilbem. Dodatkowo, czytelnik musi też poznać świat elfów. A więc mamy tu dużo informacji do wprowadzenia! Kolejny rozdział jest wręcz kluczowy – podczas narady u Erlonda zostaje podsumowana cała wiedza o pierścieniu władzy i Sauronie, o wojnie na południu, autor przedstawia relacje różnych ras, ich splecione historie i dawne zatargi. Musi wreszcie wyłonić się powiernik pierścienia i zawiązać drużyna, i jakimś sposobem muszą się w niej znaleźć hobbici, których przecież nikt o zdrowych zmysłach by o to nie poprosił.
2. Tworzenie notatek
W drugim etapie w krótkich punktach notuję co i gdzie chcę czytelnikowi pokazać. To jeszcze nie jest plan sceny. W powyższym przykładzie napisałabym np. tak:
Sceny pomiędzy przybyciem hobbitów i Aragorna do Rivendell, a wyruszeniem Drużyny Pierścienia na południe:
- Frodo rozmawia z Gandalfem (miejsce – pokój Froda w Rvendell)
- Frodo się budzi, ma opatrzoną ranę
- rozmawia z Gandalfem
- dowiaduje się (a przy okazji czytelnik) co się stało z Samem i pozostałymi hobbitami i kim jest Obieżyświat
- Gandalf wyjaśnia ostatnie wydarzenia
2. Wieczerza u Elronda (miejsce – sala, w której odbywa się wieczerza)
- spotkanie i rozmowa Froda i Sama oraz pozostałych hobbitów
- wieczerza u Elronda, pojawia się Arwena, wprowadzenie niektórych postaci, które będą brały udział w naradzie (wypisuję dokładnie, które postaci)
- spotkanie z Bilbem, rozmowa o pierścieniu, pierścień nadal działa na Bilba a on się broni
…itd.
W podobny sposób rozpisuję w punktach kolejne sceny. To zaledwie szkic, krótki spis wydarzeń i informacji, które muszą się pojawić. W moich notatkach zapisuję też miejsca akcji, postaci biorące udział w scenie, upływ czasu (ile czasu minęło między kolejnymi scenami), zmiany pogody (jeśli są ważne) i wszystkie istotne informacje, które już znam. Zwracam też uwagę na dynamikę scen – o tym w kolejnym artykule: „Dynamiczny układ scen”.
3. Praca z notatkami i pisanie tekstu
W kolejnym etapie biorę po kolei notatki dotyczące najbliższej sceny. Czytam poprzednią, już napisaną, żeby ją sobie przypomnieć i kolejną napisać spójnie z nią. Potem piszę i pracuję z tekstem tak, jak to opisałam w artykule „Praca nad tekstem krok po kroku – case study”. Pisząc, wykreślam z listy punkty, które już zawarłam w tekście – to bardzo ważne! Porządkuje myśli i pomaga nie powtarzać kilka razy o tych samych rzeczach 😉
Gdy piszę, pozwalam płynąć mojej wyobraźni na falach inspiracji. Czuję, czy całość składa się płynnie razem i jest spójna. Zawsze okazuje się, że niektórych punktów z listy nie zawarłam, bo zwyczajnie nie pasowały w tym miejscu. Było by czuć, że są tu na siłę. Zawsze też okazuje się, że pojawiły się nowe informacje, na które nie wpadłam tworząc listę, oraz takie, które wstępnie umieściłam w planie kolejnych scen. Wszystko jest dobrze o ile tekst jest płynny i spójny. Po napisaniu sceny wracam do notatek i wprowadzam bieżące poprawki.
Wpłyń do zatoczki! 😉
Dla mnie takie notatki są niezwykle cenne, ponieważ od razu uruchamiają moją wyobraźnię. Dzięki nim, gdy siadam do pisania sceny, której jeszcze nie widzę i nie mam na nią pomysłu, mój umysł nie błąka się na falach bezkresnego oceanu możliwości i pustki. Zamiast tego wpływam do zatoczki – konkretna scena, konkretne elementy zapisane w punktach. Myślę tylko o nich, nie wypływam na otwartą przestrzeń, bo tam bym się rozproszyła i zagubiła. Krążę po mojej zatoczce-scenie i po chwili pomysły same zaczynają wskakiwać mi do głowy. Nie kombinuję, że nie wiem co dalej. Wiem, przecież mam moje punkty. Nie przeszkadza mi też, że mam niewiele czasu na pisanie. Taką scenę mogę pisać po kawałku i wcale się przy niej nie gubię.