Natchnienie. Inspiracja. Muza. Wena. Geniusz… Ma wiele imion. Czym jest? Kim jest? Skąd przychodzi i gdzie się chowa, gdy nie odczuwasz jej/jego obecności?
Podczas swojego wystąpienia na konferencji TED w 2009 roku, Elizabeth Gilbert w przepiękny sposób opowiadała o tej istocie.
W starożytnej Grecji i Rzymie wierzono, że kreatywność pochodzi od boskiego ducha, który przychodzi do ludzi z nieznanego źródła, z sobie tylko znanych powodów. W Grecji nazywany był demonem (lub daimonionem), natomiast w Rzymie – geniuszem.
Podejście takie dawało dystans do własnej twórczości, zarówno w wypadku sukcesu, jak i niepowodzenia. Wynik pracy zależał nie tylko od autora, ale również od jego Geniusza. Dzisiejszy świat jest inny, prawda?
Jak ty się czujesz, jeśli coś ci się nie udaje? A może starasz się być perfekcyjna/-y?
Zobacz całe wystąpienie tutaj:
Film z polskimi napisami można je oglądnąć TUTAJ.
Elizabeth Gilbert rozwija ten temat jeszcze szerzej w swojej książce „Wielka Magia”. Polecam 🙂
Czy znasz takie doświadczenia?
Słowa Elizabeth Gilbert brzmiały dla mnie znajomo. Zdarzało mi się czasami, że nagle zaczynałam widzieć i słyszeć sceny, fragmenty opowieści, wiersze, lub całe historie. Skąd pochodziły? Co z nimi zrobić? Fascynowały mnie. Każda miała swój odrębny styl. Przychodziły całe. Kompletne. Gotowe do pochwycenia i przelania na papier. Historię jednej z nich możesz przeczytać TUTAJ.
Zdarzało mi się również łapać je za ogon, gdy niemal uciekały. I wtedy rzeczywiście, jak opowiadała Ruth Stone, wychodziły na papierze nietknięte, ale odwrócone, od ostatniego słowa do pierwszego… Pamiętam moje zadziwienie.
Były też momenty, gdy mi umykały i chyba naprawdę biegły dalej w poszukiwaniu kolejnej osoby, która mogłaby je pochwycić.
A jakie są Twoje doświadczenia?
Sposoby na przywołanie geniusza
Długo myślałam, że nie stać mnie na nic więcej, niż te krótkie fragmenty. Inspiracja po prostu pojawiała się nagle, niezapowiedziana i znikała. Dawała tyle, ile chciała.
Później zauważyłam, że mam jednak pewne zdolności przywoływania tej istoty. Przestała być tak ulotna. Moja sztuczka jest prosta, podstawowa, ale warto stosować ją świadomie. Zadaję pytania. Po prostu. Nie szukam odpowiedzi. Jedynie zbieram trochę danych i zadaję pytania. Czekam. Rozluźniam się, często zapominam, idę spać. Po jakimś czasie – zazwyczaj niedługim – odpowiedzi same zaczynają napływać. W moim mózgu coś jakby zaskoczyło i się otwarło. A ja je łapię i zadaję kolejne pytania. Spróbuj.
I jeszcze jedno. Zapisz swój pomysł od razu! Natchnienia są jak sny, lubią uciekać, znikać gdzieś na granicy świadomości. Czasami udaje się je jeszcze stamtąd przywołać. Czasami już nie. Dlatego zrób cokolwiek – małą notatkę w zeszycie, nagraj dyktafonem, zanotuj na skrawku chusteczki lub paragonie i schowaj do portfela… Tylko zapisz swoje natchnienie. Ciekawy wpis na ten temat można znaleźć na blogu Ani Bąk, o TUTAJ 🙂
Jakie masz sposoby na przywołanie do siebie swojego geniusza?
A może nigdy nie próbowałaś-/-eś go zawołać, bo wydawało ci się, że sam musi do Ciebie przyjść?
Książka
Obecnie piszę powieść fantasy – Kroniki Uniwersytetu Magii. Ona również przyszła – a raczej przychodzi – do mnie w podobny sposób. Pojawiła się nieoczekiwanie w środku nocy i – o dziwo – została. Nie znam dalszego biegu wydarzeń, zaledwie kilka kroków. Nie wiem jak się zakończy. Ale mogę Ci powiedzieć od czego się zaczęła…