Nowy Rok przywitał mnie z zadziornym uśmiechem – Jak twoje pisanie? Planujesz skończyć te dwie powieści? Który już raz obiecujesz sobie, że w tym roku na pewno?… Patrzył na mnie bezczelnie, całkiem z siebie zadowolony.
Noworoczne postanowienia…
Od trzech lat obiecuję sobie, że skończę wreszcie pisać moją powieść. Tyle, że… w tym roku postanowienie brzmi – skończę wreszcie pisać moje dwie (!) powieści. I od razu powiem, że wcale nie będę mieć więcej czasu niż w poprzednich latach 😕 A to już zapowiedź rychłej katastrofy, pisarskiej frustracji i moralnego kaca.
W trakcie przerwy świątecznej trochę pisałam. Wcale nie tyle, ile bym chciała, ale byłam zbyt zmęczona, żeby wykrzesać z siebie więcej. Poza tym, czy pisanie z doskoku rzeczywiście może załatwić sprawę? Jeśli nadal będę czekać na wolne chwile, to… No właśnie 😕 Zdecydowanie trzeba zmienić coś w systemie!
Na domiar złego otworzyłam Facebooka… I co? Od razu nadziałam się na posty znajomych pisarek, zadających to samo pytanie! – Jak zaplanować czas na swoje pisanie i na dodatek zrealizować swój plan?! Widać nie tylko ja mam ten problem, a pytanie zatacza coraz szersze kręgi na pisarskich grupach.
W poszukiwaniu rozwiązań
Są tacy, którzy twierdzą, że najskuteczniejszym sposobem jest deadline i nieprzespane noce… Na mnie to zdecydowanie nie działa, a jedyny efekt jaki wywołuje, to zdwojoną dawkę frustracji. Coś we mnie stwierdza krótko – jedynkę proszę! – zakłada ręce i pokazuje język. Taaak, deadline zdecydowanie nie zadziała!
Dla mnie najlepiej sprawdza się urlop i to taki, gdy partner nie marudzi, że nie ma ze mną kontaktu 😉 Tylko ile mogę mieć pisarskiego urlopu?
Zastanowiłam się, co właściwie działało na mnie w poprzednich latach… jeśli tylko wprowadzałam swoje zamiary w życie… 😉 Przeglądałam też posty i rozmawiałam z innymi pisarkami. Z tego wszystkiego wykluł się plan… Sprawdź, może tobie też pomoże 🙂
Siedem sposobów na pisanie!
1. Priorytety!
Przede wszystkim w tym roku nadaję mojemu pisaniu rangę priorytetu. Co to dla mnie oznacza? Że nie będę pisać jedynie z doskoku, że znajdę na nie czas, w którym praca będzie musiała ustąpić pola i zrobić trochę przestrzeni. W końcu, pisanie powieści daje mi tyle radości i taką odskocznię, że naprawdę uważam je za niezbędne dla mojego zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia.
Do tej pory szukanie czasu na pisanie średnio u mnie działało, bo zawsze było coś… Blog, posty, newslettery, warsztaty… W tym roku nauczę się odpuszczać, bo sama praca to nie wszystko i taki totalny wkład sił w pracę wcale się nie zwraca.
2. Rytm
Jak u wielu osób, problem u mnie polega niestety na braku czasu. Dzielę go na pracę terapeutki i trenerki pisania. Oba zawody wymagają dużych nakładów sił i poza sesjami indywidualnymi, wyjazdami i warsztatami, prowadzę dwa blogi, dwie strony na Facebooku oraz dwa newslettery. To dużo!
Najgorsze jest to, że moja praca jest koszmarnie nieregularna. Niektóre tygodnie mam całkowicie zajęte sesjami i warsztatami. To oznacza brak weekendów i wolnych chwil. W takich tygodniach wracam do domu skonana, niezdolna do czegokolwiek kreatywnego. Inne są luźniejsze. Tylko, że przy braku rytmu i z dłuższymi przerwami tracę ciągłość w moim pisaniu i na nowo muszę sobie przypominać, na czym ostatnio stanęłam.
Dlatego w tym roku podzielę sobie tygodnie i dni na takie, w których mam czas pisarski. Znajdę mój pisarski rytm! Będę wstawać wcześniej i o bardziej regularnych porach, będę też bardziej pilnować wysypiania się.
Nie zamierzam się łudzić, że napiszę coś codziennie. Nie zamierzam się nawet łudzić, że napiszę coś co dwa czy trzy dni. Na pewno będą tygodnie, że nie napiszę nic, chociaż postaram się, żeby takich było naprawdę mało. Na początek ustalę realny, ale jednak rytm!
3. Pisarski… minimalizm 😉
Nie będę zakładać, że mam na jednym posiedzeniu napisać całą scenę. Na to często potrzebuję nawet kilku godzin. Będę planować konkretny czas przeznaczony na moje powieści. I ten czas nie ma być zbyt długi! Napiszę tyle, ile mi się uda, ale będę do tego siadać regularnie! Dzięki temu będę cały czas w temacie. Z doświadczenia wiem, że wtedy pomysły pojawiają się dzikimi falami i automatycznie szukam chwil, by móc je zapisać! Nie tracę godzin nad pustą kartką, próbując wykrzesać marne iskry.
Jest też drugie, pokrewne podejście – napisz kilak zdań, np. pięć. Nie wymagaj, że napiszesz scenę, tylko właśnie takie minimum. Spróbuj, zazwyczaj okaże się, że z rozpędu napiszesz znacznie więcej 😉
4. Oddzielę pisanie powieści od blogów i newsletterów
W ubiegłym roku za bardzo mieszało mi się pisanie do pracy – artykułów na blogi, newsletterów i postów – z pisaniem powieści. Mój umysł był przytłoczony koniecznością tworzenia tylu różnych kreatywnych tekstów. Kończyło się na tym, że pisałam rzeczy do pracy, zaniedbując powieści. Dlatego właśnie w tym roku zdecydowanie oddzielam czas na moje książki od całości pozostałego pisarstwa.
5. Mniej czytać
Tak, to może być dość kontrowersyjny punkt, wszędzie przeczytasz, że aby pisać, trzeba dużo czytać. Zgadzam się z tym absolutnie. Tylko jest pewna granica, którą w ubiegłym roku przekroczyłam. Bardzo dużo czytałam i słuchałam audiobooków (wiadomo, jak nie było czasu na czytanie, to podczas jazdy autem lub rowerem nadrabiałam audiobookami). Wszystko super i zrobiłam to w pełni świadomie. Uczestniczyłam w Szkole Trenerów Pisania Marii Kuli i zaczęłam współpracować z naszą Pisarską Bandą. Poszerzałam moje czytelnicze horyzonty o listę lektur ze szkoły i o gatunki, których do tej pory czytałam mniej. Zamierzam robić to nadal, ale zmniejszam intensywność.
Zauważyłam, że były momenty, w których stawałam przed wyborem – pisać czy czytać? – i wybierałam czytanie. W tym roku książki innych autorów będą musiały ustawić się w kolejce, za moimi własnymi! 💖
6. Notatki pisarskie
Pewnie znasz te chwile, w których pisanie po prostu płynie samo, inspiracja iskrzy, słowa wylewają się z ciebie falami, a ty ledwie nadążasz je notować. Na pewno znasz też takie, gdy siedzisz nad pustą kartką i… nic. Dokładnie tak. Nic się nie dzieje. Inspiracja śpi lub właśnie zrobiła sobie niezapowiedziany urlop, a ty drapiesz się po nosie, wzdychasz, sprawdzasz maile, przeglądasz Facebooka i robisz wszystko poza pisaniem 😉
Jednym z powodów, dla których w ubiegłym roku pisanie powieści szło mi opornie były chwile, w których po prostu nie miałam pomysłu na scenę. Odkryłam, że najlepszym lekarstwem są notatki! Ale nie byle jakie. Siadam, zerkam na to, co już napisałam i na mój spis scen. Zaznaczam, gdzie mam luki w historii, gdzie trzeba coś dopisać i sięgam po mój pisarski notatnik. W krótkich punktach notuję co i gdzie chcę czytelnikowi pokazać. To jeszcze nie jest plan sceny, więcej o tym, jak robić i pracować z takimi notatkami napisałam tutaj – „Notatki pisarza – prosty sposób na brak weny”.
Dla mnie takie notatki są niezwykle cenne, bo od razu uruchamiają moją wyobraźnię. To jeden ze świetnych sposobów na brak inspiracji! Z nimi znacznie szybciej i łatwiej piszę kolejne sceny.
7. Nie będę wchodzić na Facebooka i skrzynkę mailową w czasie przeznaczonym na pisanie! Howgh!
Czy muszę tłumaczyć? 😉 Klątwą, która mnie dopadła, jest rozpraszanie się mediami społecznościowymi, gdy piszę trudną scenę, lub brakuje mi pomysłu. Efekt? Wszytko trwa znacznie dłużej! To po prostu koszmar. Dlatego koniec z nałogiem Fb!
Znajdź swoje pisarskie plemię
Na koniec mam jeszcze dodatkowy punkt – wsparcie znajomych pisarzy. Rozmowy z innymi piszącymi niesamowicie motywują. Na pisarskich grupach można znaleźć masę wsparcia w trudnych chwilach, czułe kopniaki w zadek i ogromną dawkę inspiracji.
Ot, choćby teraz. Mój pisarski plan na najbliższy rok i powyższa lista punktów powstała pod wpływem pytania, które zadała w naszej grupie jedna z moich koleżanek, Ewa – Jak planujecie pisanie? – i dyskusji, która się wywiązała. Dostałam nie tylko inspirację, ale też mega motywację, żeby zmierzyć się w końcu z problemem corocznego obiecywania sobie, że tym razem już na pewno skończę te książki 😉 Przy okazji polecam wam niezwykły blog Ewy Karaszkiewicz i jej artykuł Postanowienia noworoczne mimochodem, ja bardzo lubię jej styl 🙂
A co na to Nowy Rok? 😁
Zerknęłam na Nowy Rok, który w międzyczasie rozsiadł się w fotelu i zupełnie nieskrępowany wystawił swoje zimowe buciory na mój kawowy stolik. Wyprostowałam się i pokazałam mu mój plan. Milczał. Mina troszkę mu zrzedła, ale nadal mierzył mnie przenikliwym spojrzeniem pod tytułem – tylko spróbuj… Rzucał mi wyzwanie!
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i odpowiedziałam mu słowami, których nauczyli mnie moi duchowi bracia i siostry, a które zawsze potęgowały naszą odwagę, siłę i więź.
Jeśli nie ja to kto, jeśli nie tutaj to gdzie, jeśli nie teraz to kiedy.
Nie na darmo jestem miejską szamanką 😉