Dokonałam ostatnio wiekopomnego odkrycia! W każdym razie dla mnie jest niezwykłe i zasadniczo zmieniło mój komfort pisania… a co za tym idzie, wpłynęło na moje życie, ponieważ pisanie (nie tylko powieści, ale również blogów i newsletterów) stanowi sporą jego część.
Ale zacznijmy od początku…
Niedawno byłam na spotkaniu pisarek. Kocham te spotkania za niezwykłe osoby, z którymi tam rozmawiam, ich energię i kopniaki do działania, które otrzymuję. Tym razem spotkanie kręciło się wokół inspiracji i wszystkiego, co pomaga nam pisać.
Obok książek, poradników pisania, blogów i masterclass, wypłynął temat programów do pisania. Nigdy wcześniej jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawiałam. Owszem, klęłam w duchu na mankamenty Worda przy edycji długich tekstów… ale na tym się zatrzymywałam. Teraz jedna z kobiet wspomniała o Scrivenerze. Pisała o nim również Marta Marecka w artykule “Wszystkie moje zabawki – o programach do pisania”. Skoro temat wraca jak bumerang, postanowiłam w końcu sprawdzić czym wszyscy się tak zachwycają.
Koniec z rozpraszaniem się w trakcie pisania!
Rozpraszacz 1 – ikonki!
Postanowiłam przetestować trialową wersję Scrivenera i dość szybko oniemiałam… Największym odkryciem jest dla mnie pisanie w wersji pełnoekranowej, w której widzę wyłącznie przyjemnie przygaszoną kartkę i czarny ekran wokół – spójrz na zdjęcie na górze tego artykułu.
Nie miałam pojęcia, jak bardzo rozpraszały mnie wszystkie ikonki Worda i Windowsa! Całe to srokate otoczenie pisanego właśnie fragmentu. Teraz, nagle umysł mi się wyciszył i łatwo mi się skoncentrować na tekście! Przestałam sprawdzać maile i Facebooka! I pomyśleć, że nie chodziło o mnie, tylko o te przeklęte ikonki wokół tekstu. Wow!
Dodatkowo o programie…
Na Scrivenerze bardzo fajnie pracuje się z układem długiego tekstu, notatkami i wszystkimi dodatkowymi plikami, w których można trzymać informacje zgromadzone podczas researchu. Nie będę tego wszystkiego opisywać. Uważam, że ten program naprawdę warto sprawdzić samemu.
Problem z nieostrym obrazem
Jeśli postanowisz go przetestować i trafisz na błąd powodujący rozmycie obrazu – nie zrażaj się. To problem, który bardzo łatwo obejść i dotyczy nie tylko Scrivenera. Wystarczy wpisać w Google np.: “blurry screen scrivener” i zaraz wyskoczy masa podpowiedzi, co wyłączyć we właściwościach programu, by obraz stał się ostry jak brzytwa.
Scrivener ma też trochę mankamentów, Word jest lepiej dopracowany w kilku sprawach związanych z edycją tekstu, ale wszystko mogę mu wybaczyć za to, co daje w zamian!
Z powrotem do sedna – co z tymi ikonkami!
Nie zrozum mnie źle, nie zamierzam tutaj zachwalać programu. Chcę ci raczej powiedzieć, żebyś sprawdziła, czy ciebie również nie rozpraszają ikonki wokół tekstu. Sposobów, w jaki możesz to zrobić jest mnóstwo, wiele programów, w tym darmowych, oferuje taką opcję. Po prostu sprawdź. Ja poczułam różnicę już w pierwszej chwili, gdy włączyłam widok full-screen. Mój umysł nagle się wyciszył. Zniknął podprogowy jazgot, o którym w ogóle nie miałam pojęcia, nie byłam go świadoma!
Krytykowałam się za to, że wciąż się rozpraszałam i sprawdzałam te nieszczęsne maile czy Facebooka, nawet jeśli miałam pozamykane programy… Ale ikonki wciąż tam były! Teraz jestem po kilku tygodniach pisania w opcji full-screen i wszystko ustało! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Więc jestem pewna, że nie chodziło o mój defekt. Po prostu tak działają wszystkie reklamy, pop-up’y… i okazuje się, również ikonki w programach!
Rozpraszacz 2 – perfekcjonizm
Z podobnego powodu niektórzy wolą pisać ręcznie. Neil Gaiman wszystkie swoje powieści pisze piórem! Codziennie wybiera inny kolor atramentu, żeby widzieć, ile napisał danego dnia. Mnie również pisanie na kartce nie raz pomagało się skupić.
Ale… w pisaniu ręcznym jest coś jeszcze…
Niedawno prowadziłam warsztat pisarski. Pod koniec jedna z kobiet stwierdziła, że odkryła na nowo pisanie na papierze. Okazało się, że na komputerze od razu próbuje poprawiać zdania, kasuje je, zmienia… A później stwierdza, że były całkiem fajne, tylko nie pasowały w tym miejscu tekstu… Z tym, że tych wykasowanych nie można już odzyskać…
Dodatkowo, dopiero gdy nie próbujemy na bieżąco edytować tekstu, możemy rozpędzić się w naszym pisaniu. Inspiracja potrzebuje tego rozpędu, flow. Inaczej, to tak, jakbyśmy próbowali się rozpędzać z ręką wciąż na hamulcu.