Mruknęła gniewnie i obróciła się na drugi bok. Budzik nie dawał za wygraną. Westchnęła. Wysunęła rękę spod kołdry, by uciszyć upiorne urządzenie i aż się wzdrygnęła. Chłód przepełzł jej po ramieniu, zjeżył włoski na karku i zaszczypał w nos. Wstawanie rano w zimie powinno być zakazane, zawsze tak uważała.
Stukot pazurków na drewnianej podłodze rozbrzmiał w jej głowie zdecydowanie zbyt głośno. Twarde łapki przedreptały po nogach i kulka rozwibrowanego futra zwinęła się na jej brzuchu całym swoim ciężarem.
– Druid! – jęknęła zanurzając palce w miękkiej, białej sierści. – Nie jesteś za duży na takie akcje?
Wibracje się nasiliły. W ciemności poranka wpatrywały się w nią błyszczące, żółte oczy.
Jeszcze kilka oddechów, psychiczne przygotowanie do tego, co miało nastąpić. Wyskoczyła z łóżka nie zważając na protesty oburzonego futrzaka i pobiegła do łazienki. Włączyła farelkę. Piętnaście minut później wyłoniła się z łazienki owinięta w puchaty szlafrok. Druid ocierał jej się o nogi miaucząc głośno.
– Już, już – mruknęła myjąc kocią miseczkę. – Masz, łobuzie – postawiła przed ewidentnie zachwyconym kotem górę świeżego jedzenia.
Czas na kawę. Uśmiechnęła się do siebie. Dla Eve poranna kawa nie była napojem, który trzeba wypić, żeby zacząć funkcjonować. Z namaszczeniem wyjęła z lodówki puszkę, uchyliła wieczko i wsadziła nos do środka. Połaskotał ją mocny, aromatyczny zapach. Przesypywała ziarna między palcami. Niektóre jasne i suche, inne ciemne i oleiste, małe, okrągłe, ogromne i podłużne. Lubiła oglądać tę różnorodność, wybierać najciekawsze. Druid postawił uszy w odpowiedzi na ostry chrzęst młynka. Uśmiechnęła się. Sięgnęła po słoiczek z kardamonem, zostało jej jeszcze trochę z ostatniego wyjazdu do Indii. Co za zapach! Wrzuciła kilka ziaren do kamiennego moździerza. Poranna kawa to ceremonia, celebracja poranka, to chwila dla niej. Zanim dzień wtoczy się w jej życie ciężką artylerią. Wzięła zwierzaka na ręce, tarmosząc gęste futerko. Aromat kawy witał ją o poranku. Dźwięk zaparzacza oznajmił koniec oczekiwania. Z kotem zwiniętym na ramieniu przelała cudowny napój do ulubionego kubka i zapadła się w fotelu z miłym westchnieniem.
– Dzień dobry, świecie – mruknęła jak zadowolona kotka.