Cofnijmy się do stycznia 2016 roku. Byłam wtedy w Szkole Pisania Powieści Marii Kuli (obecnie znacznie rozbudowaną Akademię Pisania Powieści prowadzą Marta Marecka i Joanna Nałęcz – gorąco polecam!). Kolejne ćwiczenia, narzędzia, podwyższanie pisarskiej poprzeczki… aż w końcu impas. „Napiszcie dialog” – te dwa słowa rozłożyły mnie na łopatki. Moja bohaterka nie chciała mówić. Usiłowałam zmusić ją do jakiejś rozmowy, z koleżanką, obcymi osobami, kimkolwiek. Nic.
Czas buntu
Złościłam się. Na moją bohaterkę – „Czy ona na prawdę z nikim nie gada?!”, na siebie – „To jakaś masakra. Nie potrafię pisać dialogów. Jestem beznadziejna.”, nawet na Marię, a co 😉 – „Jak ona mogła zadać nam takie zadanie bez żadnego wprowadzenia?!”. Taaak… Z mojego doświadczenia wynika, że czas buntu jest okresem bardzo twórczym. Moja sfrustrowana podświadomość usilnie szukała rozwiązania. Myśli wirowały, a na podłodze niemal można już było zobaczyć wydeptaną ścieżkę, gdy chodziłam w kółko.
Czy u Ciebie bunt również prowadzi do twórczych rozwiązań?
Jak feniks z popiołów
Pamiętam, jak leżałam w łóżku i niemal zasypiałam. Nagle, jakby ktoś zapalił światło i włączył film Ultra HD w Dolby Surround. Kolory, dźwięki, zapachy, odczucia… Wszystko intensywne. Zobaczyłam Uniwersytet Magii – miejsce, o którym dwa lata wcześniej napisałam trzy strony, i o którym od tego czasu nie pamiętałam… (więcej na ten temat znajdziesz TUTAJ). Widziałam sceny, okoliczności, słyszałam fragmenty rozmów… Wylądowałam w innej rzeczywistości, w środku płynącego wartko nurtu wydarzeń, o których nic nie wiedziałam… i bardzo chciałam się dowiedzieć.
Gdy przychodzi natchnienie – NOTUJ!
Wystrzeliłam z łóżka po kartkę i długopis. Zapisałam wszystkie te skrawki scen i dialogów. Bez oceniania, bez cenzurowania. Tej nocy wstawałam jeszcze kilka razy, zanim mój umysł uspokoił się na tyle, żebym mogła zasnąć. Czy to moja podświadomość wreszcie znalazła rozwiązanie? A może jakimś sposobem przywołałam tę ulotną istotę – Geniusza?
Nieoczekiwana powieść
Następnego ranka, drżącymi z ekscytacji rękami otworzyłam notatki. Wrażenie Ultra HD i Dolby Surround wróciło natychmiast. Czułam się jakbym trafiła na ukryty skarb, który tylko czeka na wydobycie z głębin, gotowy i kompletny. Zaczęłam pisać… nie znając świata, o którym pisałam, nie znając bohaterów, ani wydarzeń, nie wiedząc nic poza tym, co pojawiało się w mojej głowie na bieżąco. Z trudem nadążałam z zapisywaniem. Tak jest do dzisiaj… Nadal nie wiem jak ta historia się zakończy, znam jedynie kilka następnych kroków. O wszystkim dowiaduję się od bohaterów.
Dialogi…
Wcale nie chodziło o to, że nie potrafiłam pisać dialogów. Jestem też bardzo wdzięczna Marii za wywołanie u mnie tej – i innych – faz buntu. Rose, bohaterka, która przyszła do mnie tamtej nocy, jest żywiołowa, buntownicza (może dlatego się polubiłyśmy) i bardzo dużo opowiada, i dyskutuje. Coś się we mnie odblokowało. Dialogi zaczęły płynąć same, ledwo nadążałam z zapisywaniem. Aż moja przyjaciółka musiała mi powiedzieć „Hej! Dodaj więcej wizji do tej fonii.” 😉 Tak… dialogi nigdy nie będą pełne bez didaskaliów… 😉
c.d.n.
Czasami zdarza się, że Rose nie chce mi czegoś powiedzieć… Teraz mam już na to swoje sposoby. Chcesz wiedzieć jakie? Przeczytaj… 🙂